"Kochajcie teatr w sobie, a nie siebie w teatrze"
~Konstanty Stanisławski

czwartek, 5 marca 2015

Podsumowanie

Podsumowując sesję i miniony semestr, myślę, że sporo się nauczyłam. Wprawdzie efekt na egzaminach daleki był od ideału, ale wiadomo, że potrzeba jeszcze sporo czasu. Z dykcji poszło mi dobrze - dostałam wiersz dykcyjny i kilka pytań z teorii. Wyzwaniem był wtorek - najpierw egzamin z etiud, w trakcie którego ja i kolega myliliśmy swoje imiona (ja dlatego, że jako kochanek miał inne, a jako mój mąż inne, a on dlatego, że.. w sumie, to nie wiem dlaczego :D ). Poza tym nie było najgorzej, choć nie obyło się bez kilku jeszcze wpadek, m.in. wpadka ze światłem. Mieliśmy mieć black outy, ale nastąpiło pewne utrudnienie, a mianowicie cały czas zapalone było światło jadalniane, którego operator świateł nie mógł wyłączyć, gdyż włącznik był przy scenie i nie mieliśmy się jak skomunikować, a my w tym stresie i zamieszaniu za kulisami po prostu się nie zorientowaliśmy, że to akurat to światło jest zaświecone. I klapa. Zwłaszcza, że cała etiuda kończyła się black outem i dopiero po nim miałam zejść, ale jakoś chyba wybrnęłam z sytuacji. To był dla nas poważny sprawdzian. Za to druga etiuda poszła nam sprawniej, a i puenta zdaje się, Panu dyrektorowi przypadła do gustu, bo pozytywnie skomentował.
Zaraz po etiudach były monologi. To też był trudny orzech do zgryzienia. Mój monolog był stanowczo za długi i, jak później się dowiedziałam, mówiłam go zdecydowanie za wolno, przez co zrobił się nudny jak flaki z olejem. No trudno, klapa. Tak to akurat czułam. Uważam, że osoba, która mówi o tak traumatycznych przeżyciach nie potrafi sypać słowami jak z rękawa i zachować dynamiki. Tydzień temu jak tak mówiłam, było fajnie. No, ale skoro reakcja publiczności była jaka była.. Fajne było to, że na koniec monologu wybiegłam zapłakana, a za mną koleżanka. Oczywiście wszystko było wyreżyserowane, ale śmiać mi się chciało, że jeden członek komisji próbował mnie złapać i uspokoić jakby :D A cały czas musiałam się trzymać roli, bo nawet jeśli byłam za ścianą, to ostatnie rzędy mogły mnie widzieć.
Najtrudniejszy moment był kiedy koleżanka po mnie mówiła swój monolog. Jej postać to Rosjanka, która była prostytutką. Typ niezbyt inteligentnej blondynki, dla której najwyższą wartością jest kasa. Wszysy na widowni przez cały czas trwania monologu, czyli jakieś 15 minut, się śmiali. Pękali wręcz ze śmiechu, choć nie takie było założenie. Koleżanka dzielnie się trzymała, choć śmiech jest zaraźliwy. Za to inna koleżanka,siedząca obok mnie, nie wytrzymała i co chwilę trzęsła się ze śmiechu. Sama momentami nie mogłam wytrzymać i zaciskałam przeponę, gryzłam policzki od wewnątrz i starałam się skupić na czym innym, byle tylko się nie poddać temu ogólnemu szaleństwu. Jakoś dałam radę. Podsumowanie egzaminu nie należało do zbyt przyjemnych doznań, więc nie będę się na ten temat wypowiadała. Powiem tylko, że ogólnie rzecz biorąc było beznadziejnie.
W środę szermierka, która nie należy do moich ulubionych zajęć. Zrobiłyśmy układ, ale trudno było nam się dogadać z koleżanką, w efekcie czego wyszło kiepsko. Technicznie dosyć w porządku, najważniejsze zasady zostały zachowane, ale bez szału.
Po tym był wiersz. Tutaj moje zaskoczenie, bo spodziewałam się wyższej noty, ale cóż.. Poprzednio chyba było lepiej. Żałowałam tylko, ze nie powiedziałam "Beniowskiego", który był podnosił ocenę, ale bałam się, że wygłupię się z interpretacją, bo raz tylko czytałam fragment i nie byłam go pewna...
Impostacja - wiadomo, było dobrze. Nie było niczego trudnego, oddech mam już całkiem nieźle podparty, samogłoskowanie nie sprawia mi żadnych trudności, więc tutaj byłam spokojna. Za to wiedza o teatrze mnie położyła.. Kilka dni stresu, plus niedospanie, plus uczenie się w nocy i bycie zombiakiem rano, zrobiły swoje. Wprawdzie zdałam egzamin, ale z bardzo niezadowalającym dla mnie wynikiem. Trafiłam na pytania, które wyjątkowo mi nie przypasowały. A jak mi się wydawało, że coś na ten temat wiem, to jednak okazało się, że ta wiedza była niewystarczająca.

Sesja jednak zdana i to najważniejsze. Liczę na to, że teraz będzie lepiej. Przede mną nowe, ciekawe projekty, ale póki co to niespodzianka. Aktualnie nagrywamy wiersze w studio, mamy zajęcia z castingu, więc oswajamy się z kamerą, zaczynamy śpiewać piosenki, grać sceny z klasycznych dramatów, a na wocie przerabiamy to, co najbardziej mnie interesuje, czyli STANISŁAWSKI.

A tu takie zdjęcie z nagrywania :)