No i zaczyna się... W piątek pierwszy egzamin. Zaczynamy tańcem. Po dzisiejszych- ostatnich zajęciach przed egzaminem uważam, że mogłoby być gorzej, ale do różowych okularów jeszcze daleko. Ciągle zdarza mi się mylić w tańcach, zwłaszcza, że jednak polka i mazur, które dopiero doszły, będą na egzaminie, a w niektórych momentach stanowią dla mnie abstrakcję. Może jutro uda się jeszcze zrobić próbę, bo inaczej to nie wyobrażam sobie egzaminu. Byłam bardzo dobrej myśli, ale aktualnie zaczęły się pojawiać wątpliwości. Co do etiudy sprawnościowej, to jest lepiej niż na początku - robię ją w 2 minuty, ale są rzeczy, które muszę poprawić. I.. przede wszystkim - nie robię gwiazdy. Z resztą sami zobaczcie jak to wygląda:
Dzisiaj zdecydowanie przesadziłam i wszystko sobie ponaciągałam. Nie ma nic od razu. Wiem, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy. Ale myślę, że to jest do zrobienia.
Poza tym.. ufff.. kamień dziś spadł mi z serca. Właściwie to aż trzy razy, ale pozostałe dwie sprawy zostawię dla siebie, bo dotyczą w 100% prywaty. No, ale ta, która jej nie obejmuje, to po prostu prawdziwa dla mnie radość. Nieskończona. Mieliśmy dziś monologi. Oczywiście moje nastawienie wołało o pomstę do nieba, bo wcale (znów) nie miałam ochoty mówić tego monologu. Nic się nie przygotowywałam, tylko oglądałam jakieś filmy o przemocy wobec kobiet i wywiady maltretowanych żon. Pewnie czegoś tam się nauczyłam, ale myślę, że nie mogę temu zawdzięczać dzisiejszego sukcesu. Bo sukces był. Ustawiłyśmy się tak, jak to przećwiczyłyśmy tydzień temu i każda z nas zaczęła mówić swój monolog. Nie wiem jak to się stało, ale poczułam go całą sobą. Myślę, że też atmosfera, która zapanowała, to, że siedziałyśmy wszystkie razem i mówiłam to tylko do dziewczyn, a nie do publiczności, pomogła mi zrobić to w taki, a nie inny sposób. W pewnym momencie doszło też do tego, ze zaczęłam płakać w trakcie mówienia i wyszło to ze mnie samo, bez żadnego naporu. Czułam jak wszystko wewnątrz mnie drżało, jak krzyczało, jak bolało. Na pewno mogę to zrobić jeszcze lepiej, wiem to, ale dzięki temu wreszcie wiem, w którą stronę mam zmierzać i myślę, że na egzaminie będzie lepszy efekt. Wierzę w to. Najważniejsze jednak, że pani Z. wszyscy się podobaliśmy i nie szczędziła nam miłych, zaskakujących nawet, słów. Bardzo jej się podobało jak poprowadziłam postać i wreszcie jestem szczęśliwa. I przede wszystkim pewniejsza siebie w tym co robię. Zrobiłam to tak jak czułam, a to znaczy, że moja intuicja jednak nie zawodzi :) Po raz kolejny dostałam dowód na to, że jestem na właściwym miejscu i we właściwym czasie, a to dodaje skrzydeł!
A tutaj - tydzień temu tworzyliśmy układ wejść na monologi. Dzisiaj to wyglądało lepiej.
Jutro trzeba doszlifować układ na szermierkę. Sporo jest wprawdzie do szlifowania, a ciężko z dyspozycyjnością, ale jeszcze mamy tydzień i wierzę, że to dogramy. Jestem dobrej myśli. Najgorsze jest to, ze teraz muszę się skupiać na wszystkim na raz, a jeszcze w międzyczasie praca, a do tego przeprowadzka i milion spraw na głowie, ale trzeba dać radę. Jeszcze w czwartek kolokwium z wiedzy o teatrze, więc muszę się mocno spiąć. Chwila odpoczynku i jedziemy dalej!
Cieszę się dodatkowo, bo z dykcji wszystko zaliczyłam :))) Moja pierwsza sesja w tej szkole chyba nie będzie taka najtrudniejsza :)